Agata
Manosa

Art Deco – beżowe paznokcie o numerze 69.

2012-10-22 - Agata Herbut



Tak, mam dużo beżowych, cielistych, nude’owych lakierów do panzokci zwykle o wykończeniu kremowym. I właściwie za każdym razem okazuje się, że nie do końca dobrze czuję się w takich odcieniach – podkreślają każdą niedoskonałość dłoni (w moim przypadku, w tej chwili są to przesuszone skórki, które kiedyś doprowadzę do porządku), często smużą i prawie zawsze muszę poświęcić mnóstwo czasu, aby w miarę wyjściowo pomalować płytkę. To idealne malowanie zauważam tylko w przypadku kremowych lakierów nude oraz czerwieni. Wracając jednak do tematu – oto i jeszcze jeden przygaszony beż w moich zbiorach – jesienny Art Deco (69) o którym pisałam Wam jakiś czas temu. Dlaczego powracam do tematu? Ponieważ stało się z nim coś bardzo dziwnego.




Kremowy, lekko smużący – potrzebuje dwóch warst, cierpliwości i conajamniej kilkunastu minut, aby porządnie zastygł. Jestem z tych osób, które nie mogą znieść na choćby jednnym paznokciu swojej dłoni jakiegolwiek odgniecenia emalii, małęgo pyłku, mikro włoska – w momencie w którym zobaczę coś – manicure zostaje zniszczony zmywaczem. Dlatego też w przypadku beżowego Art Deco sprawa wydaje się dość dziwna, gdyż pierwsze dwa manicure wypadały bardzo porządnie – trzeci natomiast trwał naprawdę bardzo długo. Lakier smużył, ciągnął się i wysychał wieki – musiałam zmywać, poprawiać, zmywać, poprawiać i nadal było coś nie tak. Nie przechowywałam go w złych warunkach, nie był źle zakręcony – co więc mogło się stać?

Pamiątkowe zdjęcie 69 – coś jeszcze mu pomoże? Macie jakieś sprawdzone sposoby na zbyt szybko gęstniejący lakier?