Poprzedni tydzień to początek prawdziwej jesieni – nasze spacery skracają się, Jaga wygląda jak kulka opatulona we wszystko, co należy i jest niezbędne. Ja poruszam się coraz wolniej i senniej. Nadal chodzę na treningi, jeżdżę do szkoły (chociaż ostatnia podróż sobotnia sprawiła, że po wylądowaniu w Warszawie popłakałam się ze strachu, a to wszystko przez śnieg, wiatr i deszcz i ciężkie lądowanie), uczymy się z małą nowych rzeczy. Fajnie jest.
1. Jesień, witaj!
2. Przywyczajam się – i nie to nie jest moja porcja żywieniowa – to jej resztki:)
3. Córa.
4. Mamomysz.
5. Abecadło.
6. Basen! Zawsze kończy się płaczem.
7. Świątecznie – Dior.