Czuję się ozłocona, a to samopoczucie zapewnia mi peeling do ciała Collistar za sprawą swoich trzydziestych urodzin – z okazji tego święta powstała specjalna edycja kosmetyków marki. Kosmetyki do pielęgnacji ciała zostały wzbogacone o mikrocząsteczki złota, a opakowanie szminki wykonane jest ze szkła Murano. Do kosmetyków pielęgnacyjnych dołączona jest bransoletka z logo Collistar.
O peelingu słyszałam mnóstwo dobrego, przeczytałam wiele pozytywnych opinii o nim i muszę przyznać, że jest w nim coś niezwykłęgo.
Solny scrub do ciała Talasso wzbogacony został złotymi mikrocząsteczkami, które rozświetlają skórę i nadają jej zdrowy i piękny wygląd. Opakowanie jest wygodne, poręczne, eleganckie i zawiera w sobie 300 gram produktu. W kwestii zapachu – spodziewałam się słodyczy i otulenia, a w rzeczywistości czuję zioła, co oczywiście nie dyskwalifikuje specyfiku w żaden sposób, aromat jest dość przyjemny i nie jest nachalny.
Działanie jest świetne, cząsteczki soli są średniej wielkości i po wykonaniu peelingu nie powodują ekstremalnego efektu (czerwona skóra), skóra jest naprawdę rewelacyjnie wygładzona i miękka, a ciało upstrzone złotymi droninkami, co akurat dla mnie nie ma najmniejszego znaczenia, a przyznam szczerze, że wolałabym mieć wersję bez blink blink. Koszt limitowanej wersji to 99 złotych, dość dużo jak na peeling tym bardziej, że znam inne marki, które oferują podobny (podobny – nie taki sam, zatem nie będę porównywać go do scrubów innych marek) produkt również zawierający olejki w o wiele niższej cenie. I to tak naprawdę jest jedyny minus – działanie, wydajność, efekty są bardzo bardzo na plus i mam nadzieję, że nigdy się nie skończy, doskonale sprawdza się jako element wieczornego spa – doskonale odpręża i cudownie działa na skórę. Chiałabym go mieć na okrągło.
Jakie są Wasze ulubione peelingi? Może próbowałyście już Talasso Scrub?