Agata
Manosa

Denko vol. 5 (luty).

2014-03-14 - Agata Herbut

W lutym mimo, że był przerażająco krótki (i to nie tylko z powodu bycia najkrótszym miesiącem w roku) i minął za szybko kilka z kosmetyków zostało przeze mnie zdenkowanych. Tradycyjnie, więcej tutaj pielęgnacji niż makijażu, co może obrazować także wydajność produktów kolorowych! Nie przedłużając, zaczynam!



Lip Balm marki Dior jest jednym z moich ulubionych specyfików do ust, pokazywałam Wam go kilkakrotnie rozpływając się nad jego działaniem – wersję różową możecie zobaczyć tutaj, koralową tutaj.Pożegnałam się także z ciemnozieloną mascarą Estee Lauder, która idealnie poprawiała nastrój, a w słońcu rzęsy wyglądały przepięknie!
W przypadku paznokci – odżywka Seche Natural o matowym wykończeniu – służyła mi dość długo, zabezpieczała paznokcie przed uszkodzeniami i tak naprawdę często gościła na moich paznokciach solo.




Peeling do twarzy z serii Planet Spa Avon okazał się bardzo,bardzo kremowy więc właściwie mogłam używać go codziennie zamiast żelu do mycia twarzy – nie zauważyłam niestety dużego oczyszczenia, był natomiast bardzo wydajny. Dziecinkowy krem do pielęgnacji Pat & Rub służył jednocześnie mi i Małej, bezzapachowy, nawilżający i kojący – dobrze pielęgnował przesuszoną skórę. Krem do rąk Clinique Even Better o działaniu wybielającym u mnie sprawdził się bardzo dobrze i chętnie po niego sięgałam – niestety nie mogę Wam napisać czy faktycznie wybiela ponieważ nie posiadam na dłoniach żadnych przebarwień/plam pigmentacyjnych – wiem jednak, że świetnie nawilża i błyskawicznie się wchłania.







Żel pod prysznic marki Douglas w prezentowym opakowaniu, designie i o delikatnym słodkim zapachu – zużyłam, nie zauważyłam żadnych minusów. Mył, pienił się, nie wysuszał. Kolejny produkt od Pat & Rub to wysławione już na blogach masło z limitowanej serii Otulającej – zimą bardzo lubiłam, wiosną zapach może okazać się zbyt przytłaczający – samo działanie oceniam bardzo wysoko, wydajność także – ba, to masło jest piekielnie wydajne! Daktylowy peeling do ciała Farmony to w moim przypadku jakieś nieporozumienie – ten produkt to właściwie żel z zatopionymi drobinkami, które u mnie nie wywołują efektu gładkiej skóry – są zupełnie nie ścierające. Zużyłam z wielkim, wielkim bólem.








Włosy pożegnały się z szamponem L’oreal Professionel Volumetry – bardzo dobry produkt, który unosił włosy od nasady i zwiększał ich objętość. Obok niego spray Douglas, który teoretycznie powinien robić podobne rzeczy, ale niestety nie zauważyłam tego działania. Pora na jeden z najlepszych zmywaków do oczu czyli specyfik Vichy – idealnie rozprawiał się z każdą mascarą i super trwałymi eyelinerami. Wrócę do niego na pewno jeszcze nie raz, uwielbiam! Denko dotknęło niestety nawilżający krem Ibuki od Shiseido – przepięknie pachnący, delikatny, o treściwej konsystencji – dobrze nawilżał i pielęgnował moją skórę.






Miałyście okazję używać któregoś z przedstawionych produktów? Jestem bardzo ciekawa Waszego zdania na ich temat!