Agata
Manosa

Denko vol.6 (marzec).

2014-04-12 - Agata Herbut

Tym razem odrobinę później niż zwykle, ale w końcu udało mi się zrobić kilka zdjęć – zapraszam Was do mini recenzji produktów, ltre udało mi się zdenkować w marcu!
Pierwszy z kosmetyków – krem pod oczy Sublimage marki Chanel – i to jego utrata boli najbardziej! Kremowy, o świetnej konsystencji, szybko wchłaniający się i pięknie nawilżający. Jeden z najlepszych kremów pod oczy jakich do tej pory używałam. Cudo.
Nie mam mu absolutnie nic do zarzucenia.






Pozostając w temacie pielęgnacji – Krystaliczny Peeling Cukrowy (dr Irena Eris) o ślicznym, delikatnym zapachu – delikatnie złuszczał naskórek pozostawiając skórę nawilżoną i gładką. Niestety u mnie peelingi strasznie szybko znikają, używam ich namiętnie i bardzo żałuję, że tak szybko zobaczyłam denko – podobnie jak produkt polskiej marki Organique – żelkowy scrub o zapachu herbacianym – i tutaj bardzo dobrze sprawdził się jako wygładzacz i umilacz czasu kąpieli. Miałam wersję niebieską – jest jeszcze żółta w zanadrzu – obydwie pięknie pachną i mają super energetyczne kolory! Wydajny, a drobinki są średnio ścierające.
Ciało wypiło także masło The Body Shop o którym już niejeden raz pisałam – nic się nie zmieniło, nadal polecam dla suchej skóry i uważam za dobry jakościowo produkt (czyhając na promocje i wyprzedaże czasami można je zdobyć za połowę ceny więc wtedy warto się zaopatrzeć!) oraz olejek Vichy – przepięknie pachnący (seria nutriextra) i dość szybko wchłaniający się – używałam z wielką przyjemnością i rozkoszą! Dobrze nawilżał, nie lepił się, nie pozostawiał tłustych plam. Gdyby nie to, że była to edycja limitowana chętnie kupiłabym buteleczkę.




Migdałowe Mleczko do mycia ciała (Lirene) w ogromnej 500 ml butli za sprawą swojego zapachu również było super miłym produktem – nie wysusza skóry, pozostawia ją delikatnie pachnącą. Jednak już teraz wiem, że wersja miodowo – pomarańczowa pod względem aromatu przebija migdałową o milion! Płyn do kąpieli (znowu Organique) o zapachu świeżej pomarańczy spełniał swoją rolę w stu procentach – była piana, fajny zapach i miękka woda. Dodatkowo muszę wspomnieć, że jest bardzo gęsty i odrobina wystarczy, aby wanna była pełna piany.
Jagodowy żel pod prysznic (The Body Shop) w którym spodziewałam się wyczuć super słodką jagodę, a okazuje się, że w chwili odkręcenia butelki wydobywa się aromat lasu, a dopiero później jagódek – bardzo, bardzo mi się podobał!





Włosy i spray mający za zadanie zwiększyć ich objętość (Douglas) – niestety nie zauważyłam, aby to robił więc być może nie był stworzony do moich włosów. Ponownie nie kupiłabym.
Duet (Organique, seria Anti – Age) – maska i szampon do włosów wykorzystałam, ale nie zauważyłam, aby włosy były jakoś super specjalnie odżywione, całość była dobra, ale nie nadzwyczajna. Coraz częściej mam wrażenie, że kosmetyki naturalne nie są przeznaczone dla mojej czupryny.




Jeśli chodzi o makijaż było bardzo ubogo – pożegnałam tusz do rzęs Lorac, który mogłam testować dzięki prezentowi od Urbi – nie zakochałam się, nie znienawidziłam. Był całkiem ok, jednak nie kupiłabym następnego opakowania. Eyeliner Rimmel Scandal Eyes niestety wysechł zbyt szybko, abym mogła cokolwiek o nim napisać – użyłam dosłownie kilka razy i jego czarność wyparowała.






Cera: Krem do twarzy Pharmaceris Emoliacti czyli mój dobry znajomy, często ratował skórę w chwilach nadmiernego przesuszenia – tym razem także sprawdził się bardzo dobrze. Stosuję go w razie potrzeby, podobnie jak super odżywczy Bobbi Brown (wielka szkoda, że się skończył – tutaj na zdjęciu widzicie minaiturkę) tworzący kołderkę na skórze i idealnie ją kojący. Maski do twarzy (Yoskine, Eris) również dobrze wspomiam – pierwsza z nich to peeling enzymatyczny, którego używałam dwa – trzy razy w tygodniu, druga maseczka z białą glinką (pięknie pachnąca i odrobinę rozgrzewająca). Kompresy pod oczy, które miały działanie relaksujące, nawilżające, odprężające – używałam w chwilach, gdy naprawdę byłam przemęczona i potrzebowałam chwili na zregenerowanie siebie – wszystkie obietnice producenta (Estee Lauder) zostały spełnione, okolice oczu były także zdecydowanie rozjaśnione.






Miałyście okazję używać któregoś z produktów o którym pisałam? Jakie były/są Wasze wrażenia?