Miałyście kiedykolwiek w swojej głowie obraz zapachu, który będzie dla Was idealny? Ja miewam tak czasami, najgorzej jednak jest, gdy poszukiwania tego wymarzonego trwają latami – tak było właśnie w przypadku Un Jardin En Mediterranee marki Hermes.
Kwiatowo – wodne perfumy unisex zostały wydane już ponad dziesięć lat temu – w 2003 roku. Twórcą tej kompozycji zapachowej jest Jean-Claude Ellena. W kompozycji znajdziemy mandarynkę, bergamotkę i cytrynę, w sercu kwiat pomarańczy i biały oleander, bazą natomiast są: cyprys, liść figi, piżmo, czerwony cedr, jałowiec i pistacja.
Biorąc pod uwagę, że świeże zapachy są najmniej przeze mnie lubiane i fakt, że zachwycam się zarówno Un Jardin en Mediterranee jak i Un Jardin Sur Le Nil (oraz innymi kompozycjami Hermesa również, żeby nie było!) musi być coś “na rzeczy”. Coś dużego!
Wakacje. Urlop. Coś, co kojarzy Ci się z przyjemnością, szczęściem, radością. Ciepła nagrzana słońcem ziemia i dojrzałe owoce, chwilę póżniej lekko ziołowy akord ziołowy. On żyje własnym życiem – raz jest suchy, po chwili wilgotny i zielony. Nie znam drugiej takiej kompozycji, dla mnie majstersztyk.
Un Jardin en Mediterranee maluje piękny obraz. Opowieść z odległych, ciepłych stron pełnych egzotycznych owoców, warzyw, roślinności.
Oczami wyobraźni widzisz morze, ocean – czujesz
zapach wody,przejrzystej błękitnej.
I słońce! Dużo słońca!
Najważniejszy jest jednak fakt iż Un Jardin en Mediterranee mimo swojej świeżości nie jest porównywalny do żadnego innego zapachu z segmentu świeżaków. Kompozycję określiłabym mianem ekskluzywnej – zdobyła uznanie zarówno wśród profesjonalistów, jak i osób szukających pięknych aromatów.
Jest krystaliczny, zwiewny, wyjątkowy i zwyczajnie piękny – począwszy od flakonu kończąc na zdjęciach reklamowych. Ogródki Hermesa to dla mnie jedno z ważniejszych odkryć i zapachy, które mogłyby mi towarzyszyć bez końca.
Znacie? Lubicie?