Agata
Manosa

Yonelle Biofusion. Serum z 5% witaminą C.

2015-09-12 - Agata Herbut

Są marki, na wspomnienie których masz słowotok. Słowotok pozytywów. Jedną z nich jest Yonelle, polska firma stworzona przez dwie piękne kobiety – Jolantę Zwolińską i Małgorzatę Chełkowską, obydwie doskonale znane w branży kosmetycznej, wysoko cenione za profesjonalizm, aktywność i wiarygodność. Jak same mówią „Połączyła nas wspólna pasja naukowa, radość tworzenia nowych wartości, jednakowe podejście do zasad etyki biznesu, rzetelność zawodowa i wiara w siłę kosmetologii oraz… duże zasoby pozytywnej energii”.





Jolanta Zwolińska, z wykształcenia biolog, w branży beauty obecna jest od ponad 30 lat. Stworzyła przez ten czas dwie firmy: Soraya i Dermika. Dbała o jakość produktów, prestiż marek i wdrażanie nowych koncepcji kosmetycznych. W 2011 roku rozpoczęła nowy etap w karierze zawodowej. Założyła Yonelle Zwolińska Beauty Institute, doceniany przez klientów oraz opiniotwórcze media urodowe i lifestylowe za profesjonalizm i najwyższą jakość usług. Stworzyła także Yonelle Masterclass Academy, która prowadzi szkolenia klasy mistrzowskiej dla branży beauty & spa. Jako businesswoman jest laureatką kilkudziesięciu nagród przyznawanych przez gremia branżowe i biznesowe. Aktywna uczestniczka międzynarodowych sympozjów i kongresów kosmetycznych.


Małgorzata Chełkowska, doktor nauk chemicznych, kosmetolog. W 2002 roku obroniła na Wydziale Chemicznym Politechniki Warszawskiej pracę doktorską na temat przenikania substancji aktywnych przez skórę. Ponad 10 lat kierowała pracą Działu Nauki i Wdrożeń w dużej firmie kosmetycznej. Autorka wielu publikacji w czasopismach naukowych, branżowych i urodowych, zarówno polskich, jak i zagranicznych. Wykładowca i promotor prac dyplomowych na wyższej uczelni kosmetologicznej. Specjalista ds. oceny bezpieczeństwa kosmetyków według obowiązujących norm europejskich.



Uwielbiam pisać o markach, które są naprawdę dobre i które tak mocno cenię. Dziewczyny (pani Jolu, pani Małgosiu – jeśli kiedykolwiek to przeczytacie, wybaczcie! Miałam przeogromną ochotę tak się o was wyrazić) odkryły

nanodyski czyli nośniki wypełnione substancjami aktywnymi. Ich rewolucyjność polega na kształcie i wielkości: są to płaskie krążki, o rozmiarach mniejszych niż przestrzenie międzykomórkowe (nanodyski 10-40 nm, przestrzenie międzykomórkowe 40 nm). Dzięki temu mogą się przez nie „przeciskać” i docierać do celu działania w głębi skóry. Nanodyski są zbudowane głównie z lecytyny, naturalnego składnika błon komórkowych, dlatego są przyjazne skórze i przenikają w sposób nieinwazyjny, nie niszcząc struktury naskórka. W 2010 roku zostały objęte światowym patentem, zarówno farmaceutycznym, jak i kosmetycznym. W oryginale ich nazwa brzmi inaczej. Nanodyski są nazwą zgłoszoną przez Yonelle do rejestracji w Urzędzie Patentowym. „Trik jonowy” to nowatorski sposób tworzenia receptur kosmetyków, zapewniający jeszcze bardziej skuteczne wnikanie składników aktywnych do głębszych warstw skóry. Polega na użyciu zjonizowanych molekuł w odpowiednich proporcjach i warunkach, dzięki czemu tworzą się specyficzne połączenia „+” i „-”, które łatwiej pokonują barierę naskórka i zwiększają skuteczność aktywnego działania.




Pierwszy produkt marki Yonelle, który stanie się w moim odczuciu ulubieńcem tego roku to Biofusion
5% Vitamin C
(239zł/30ml). Odrobina faktów: wtapia się w skórę w procesie biofuzji i biologicznie ją regeneruje. Rewelacja dla skóry wrażliwej, suchej i normalnej, dojrzałej, o zwiększonej podatności na podrażnienia i przebarwienia. Kosmetyk multifunkcyjny, o bardzo wysokim potencjale anti-aging, działający na wszystkie objawy starzenia się skóry i pogorszenia się jej jakości. Wzmocniona skóra odzyskuje blask,elastyczność, jędrność. Jest wyraźnie gładsza, mniej sucha i wrażliwa na czynniki środowiska, doskonale nawilżona, wygląda młodziej. Widoczne jest rozjaśnienie przebarwień i redukcja zmarszczek. Ponadstandardowe efekty uzyskano dzięki nowatorskiej technologii biofuzji, potrójnej witaminie C oraz nanodyskom wypełnionym biopeptydami i ceramidami.




Bardzo przyjemna, nietłusta konsystencja, orzeźwiający zapach do którego można się przyzwyczaić bo przyznam szczerze, że w pierwszej chwili nie byłam jego zwolenniczką. I działanie! Rewelacyjne! Uwierz mi, że to serum istny kosmos – przynajmniej dla mojej suchej skóry. Doskonale nawilża, wyrównuje kolor, ujędrnia i pozostawia super gładką cerę – mam wrażenie, że im dłużej stosujesz serum tym skóra bardziej się odwdzięcza pięknym wyglądem. Używałam zwykle na dzień i na noc, w czasie upałów odstawiłam poranną sesję i skupiłam się na wieczornej. Świetnie współgra z kremami, zarówno dziennym jak i nocnym. Opakowanie 30 ml wystarczyło mi na 1,5 miesiąca codziennego stosowania (w tym jak wspomniałam przez część czasu używałam dwa razy dziennie).


Jestem pod ogromnym wrażeniem i szczerze polecam Ci przyjrzeć się bliżej produktom Yonelle, co prawda przeznaczone są dla kobiet w okolicach czterdziestki, ale chyba lepiej jednak sprawdzić czego potrzebuje Twoja skóra, nie zwracając uwagi na metryczkę. Ja na pewno uszczęśliwię swoją Mamę którymś ze specyfików i siebie oczywiście też, kolejna buteleczka serum na pewno u mnie zagości.





Znasz Yonelle? Może miałaś okazję używać któryś z produktów marki?