Agata
Manosa

Ulubieńcy Miesiąca: Styczeń 2016.

2016-01-27 - Agata Herbut




Co prawda styczeń jeszcze się nie skończył, ale nie wydaje mi się, aby jeszcze czymś mnie zaskoczył dlatego też w tym miesiącu z ulubieńcami przychodzę nadzwyczaj wcześnie – ze skrajności w skrajność! W styczniu, co zdarza się u mnie tylko zimą – w ulubieńcach jest krem do rąk i balsam do ust – podkreślam to ponieważ używanie tych pierwszych jest dla mnie niewiarygodne. Zaczynamy, na pierwszy rzut, pielęgnacja.



Mixa, Lipidowy krem nawilżający do twarzy i ciała. Używam razem z dziewczynami – na ciało, na twarz, na dłonie. Bardzo przyjemna i szybko wchłaniająca się konsystencja, która nie pozostawia tłustej warstwy. Minimalnie wyczuwalny zapach to kolejny plus, najważniejsze jednak jest nawilżenie. Świetny produkt w dobrej cenie.


Fitokosmetik, Odżywczy olejek do pielęgnacji paznokci i skórek z jodem morskim. Na zdjęciu to małe okrągłe pudełeczko. Innowacyjny olejek z intensywną formułą pielęgnacyjną, opartą na najwyższej jakości olejach i ekstraktach roślinnych.
Olejek odżywia, zmiękcza i nawilża naskórek. Po jego zastosowaniu paznokcie stają się zadbane, zdrowe i lśniące.
Zawiera ekstrakt z jodu morskiego, a także nawilżającą i zmiękczającą skórę glicerynę.
Naturalny kompleks olejów z rokitnika, słodkich migdałów, sezamu i masła shea oraz wosku pszczelego wzmacnia i odżywia paznokcie, zapobiega ich łamaniu, chroni przed działaniem szkodliwych czynników zewnętrznych. Gęsta maść o ziołowym zapachu kosztuje dziesięć złotych (kupiłam tutaj) i naprawdę fajnie nawilża paznokcie.


Eos, Sweet Mint
Balsam do ust.
Bardzo dziwny jest nasz związek, uwielbiam mimo iż wysusza moje usta. Wersja miętowa podszczypuje i smakuje, ma odświeżający zapach i niestety wysusza usta, ale przecież ma trzy plusy i tylko jeden minus więc problemu nie widzę :).


Kiehl’s, Grapefruitowy krem do rąk. Pochodzi ze świątecznego zestawu w którym znajdowały się trzy mini tubki, grapefruitowa stała się moją ulubioną. Krem jest rewelacyjny! I piszę to ja, ta która nie cierpi kremów do rąk. Kiehl’s stworzył produkt, który totalnie się wchłania i nie pozostawia żadnej warstwy po sobie – jedyne co czujesz to zapach. Uwielbiam i szczerze – to chyba najlepszy krem do rąk jaki miałam. Oczywiście bardzo dobrze radzi sobie z nawilżeniem i odżywieniem. Bomba!






Styczeń to właściwie dwa zapachy używane naprzemiennie:


Tom Ford, Noir Pour Femme. Kulfi, jaśmin, waniliia, pistacja, imbir, bergamotka, mandarynka, różą, kwiat pomarańczy, mastyks, drewno sandałowe, akord ambrowy – piekielnie smaczne, aromatyczne połączenie nut powoduje, że Noir Pour Femme stają się kompozycją niemal spożywczą! Tom Ford złożył na moje dłonie cudowny prezent – perfumy, które na moim ciele są głównie wanilią, pomarańczą oraz pistacją. Oczywiście, że odnajdę w nim dużo, dużo więcej, ale dla kogoś uzależnionego od słodyczy to właśnie te nuty będą grały pierwsze skrzypce. Nie mogło stać się inaczej – uwielbiam je i uwielbiam moment w którym ktoś zaczepia mnie i pyta czym tak pięknie pachnę. Moja recenzja: Tom Ford, Noir Pour Femme.



Estee Lauder, Modern Muse Le Rouge. Ciepła, słodka, leniwa kompozycja, która fantastycznie otula w tak parszywą, zimową pogodę. Powstał z myślą o seksownej i pewnej siebie kobiecie, która kocha czerwień – barwę, która wyraża jej styl, nastawienie i niekwestionowaną charyzmę. Bardzo sceptycznie ostatnio podchodzę do słodkich zapachów, mam przesyt i niełatwo dam się przekonać i zaczarować tym bardziej, że zarówno pierwsza, klasyczna odsłona Modern Muse jak i druga nie przypadły mi do gustu. Orientalny, kwiatowo-owocowy, seksowny kontrast aromatu róż doprawionego szczyptą dojrzałych owoców z jedwabiście kremowym akordem.
Moja recenzja: Estee Lauder Modern Muse Le Rouge.







Kolorówka i produkty, które w moim odczuciu zasługują na uwagę – przede wszystkim korektor pod oczy.


Marc Jacobs, Remedy. Korektor cieni pod oczami i rozświetlacz tuszujący oznaki zmęczenia, upływającego czasu i wysuszenia skóry.
Remedy ma aplikator z palladu, który odświeża i wygładza skórę podczas aplikacji.
Zawiera Remedy ComplexTM: teinę (kofeinę), kolagen, ekstrakt witaminowy i wodę z orzecha kokosowego.
Wzbogacony silnie działającymi przeciwutleniaczami (ekstrakt z zielonej herbaty i witamina E) i kwasem hialuronowym aby ujędrnić skórę i wypełnić zmarszczki. Dla mnie idealny, przykrywa to, co ma przykrywać i nie pozostawia efektu maski – moje cienie są zakryte w 75 procentach, co jest świetnym wynikiem. Niestety jest średnio wydajny i to bardzo, bardzo mnie smuci.


Tom Ford, kredka do brwi.
Oh, znowu Tom. To chyba jakiś znak, że musimy się poznać osobiście. Mój odcień to Taupe – nie przerysowuje, a podkreśla i delikatnie wypełnia. Wbudowany grzebyczek rozczesuje i ujarzmia. W ciągu dnia nie znika, nie przemieszcza się i nie ściera. Kredka warta uwagi!


Smashbox Fusion Soft Lights, Starblush. Kolejny smutek ponieważ widzę denko! Okrągłe, plastikowe opakowanie zawiera rozetę z pięknie dobranymi kolorystycznie trójkącikami – od perłowej bieli poprzez jasny róż, odrobinę miękkiego brązu i ciemniejszy róż. Pięć połyskujących kolorów, które naprawdę doskonale komponują się ze sobą – puder występuje w dwóch wersjach kolorystycznych: różowej i brązowej. Fusion Soft Lights możesz używać mieszając kilka kolorów ze sobą lub samodzielnie na wybrane partie np. jako cień do powiek. Możesz podkreślić kości policzkowe, wymodelować całą twarz, jak również dekolt czy ramiona – tutaj panuje dowolność i multifunkcyjność. Jestem nim zaskoczona, nie będę ukrywała, że jest inaczej. Wygląda niepozornie, ale ma w sobie faktyczną moc – cera wygląda na wypoczętą i zdrową.



Shiseido, Perfect Refining Foundation.
Nadaje cerze nieskazitelnego jedwabisto gładkiego wyglądu oraz nawilża skórę twarzy. Bardzo dobry stopień krycia, który leży na skali od średniego do mocnego, doskonale nadaje się do cery normalnej i mieszanej. Więcej o nim niebawem, chciałabym pokazać go w całej okazałości ponieważ uważam, że warto!

Chanel, Le Vernis top coat. Moja gwiazdka gwiazdkowej kolekcji czyli złotko na paznokciach, które równie dobrze mogłabym sobie naklejać na twarz, na ciało, w zasadzie wszędzie. Totalnie w moim klimacie i totalnie uwielbiam!






Zaciekawił Cię któryś z moich ulubieńców?