Agata
Manosa

Ulubieńcy czerwca 2016.

2016-07-17 - Agata Herbut

Kosmetyki po które sięgałam z największą ochotą w czerwcu? Proszę bardzo! Jest ich kilka, wszystkie polubiłam i używałam z wielką przyjemnością – w zestawieniu znajdziesz zarówno pielęgnację jak i makijaż. Makijaż jest dość minimalistyczny, w czasie upałów nie widzę potrzeby, aby dodatkowo obciążać skórę, wybieram mało lub wcale – to także się sprawdza!






dr Irena Eris, Body Fiesta, Fresh Neroli, Aksamitny krem do mycia ciała.


Niemal wszystkie produkty, które miałam okazję używać z tej serii były naprawdę dobre. Najnowsza wersja czyli Fresh Neroli jest pobudzająca, soczysta i bardzo delikatna. Krem dokładnie myje i pozostawia skórę w świetnym stanie – jest gładka, apetyczna i nawilżona. Wydajny, długotrwale pachnący i o przyjemnym zapachu.(52 zł/200 ml).



Artego, Easy Color Sunrise 7:40, fluid przeciwsłoneczny.


Jeśli nadal będę zapuszczała włosy, będę musiała pogodzić się z myślą, że pielęgnacja tak długich wiąże się z większą ilością czasu poświęconą na pielęgnację. Odżywczy olejek przeciwsłoneczny w sprayu, po który najchętniej ostatnio sięgałam zawiera filtry UVA i UVB oraz jest zbogacony o olejek arganowy, olejek z rokitnika i witaminę E. Marka poleca go do ochrony wrażliwych włosów – nie tylko przed słońcem, ale także innymi szkodliwymi czynnikami atmosferycznymi, takimi jak wiatr czy słona morska woda. Odbudowuje i nawilża, zapewnia zdrowy wygląd plus oczywiście za zapach – wakacje! (ok. 35 zł/150 ml).



Yope, Goździk, Balsam do rąk.


W chwili, gdy przeczytałam o marce i zobaczyłam składy produktów wiedziałam, że będzie to coś naprawdę dobrego. Nie myliłam się – pod prysznicem króluje mydło werbena, a moje dłonie pokochały goździkowy balsam. Jeden z nielicznych specyfików do rąk, który nie pozostawia lepkiej, tłustej warstwy, której nie jestem w stanie znieść. Poza tym naprawdę nawilża i naprawdę pachnie goździkami, a ja je uwielbiam!

Do balsamu dodano cztery naturalne olejki roślinne i eteryczny olejek goździkowy. Olejki tsubaki i z oliwek zmiękczają oraz wygładzają szorstką skórę dłoni, a organiczne olejki arganowy i kokosowy pomagają jej w regeneracji oraz wzmacniają. Olejek goździkowy ma działanie antybakteryjne i antygrzybicze. Dodatkowo kosmetyk zawiera organiczne masło shea, które zapobiega przesuszeniu naskórka i uelastycznia go, witaminę E chroniącą komórki przed zbyt szybkim starzeniem oraz intensywnie nawilżającą glicerynę. Warto sprawdzić! Ps. To polska marka! (39,90/500 ml).




Origins, Imbirowy Peeling do twarzy.


Nie, nie zbliża się zima – w mojej kosmetyczce tak korzenne zapachy mogą królować przez cały rok, nie widzę przeciwskazań!
Imbir kocham podobnie jak goździki i jak peelingi, a jeśli uż ktoś połączy to dla mnie – jestem bardziej niż zadowolona!
Ten peeling oczyszczający został wzmocniony dodającym skórze promiennego blasku żeń-szeniem właściwym i dodającymi energii ziarnami kawy. Naturalna jojoba i wosk palmowy delikatnie złuszcza skórę pomagając odblokować pory. Skóra staje się gładsza i jaśniejsza, jest odświeżona, a Ty pozytywnie nastawiona do otoczenia – dlaczego? Musisz powąchać! (62 zł/150 ml).



Shiseido, Rozświetjający krem pod oczy.

Skoncentrowany krem pod oczy ukierunkowany na usuwanie dwóch głównych przyczyn zacienień i zasinień wokół oczu: nagromadzonego pigmentu i słabej mikrocyrkulacji. Natychmiastowo nawilża skórę i rozświetla okolice oczu, zasinienia i cienie są widocznie zredukowane, spojrzenie odzyskuje świeżość. Używałam dwa razy dziennie, krem jest bardzo wydajny – wystarczył na mniej więcej dwa miesiące codziennego użytkowania. A skóra? Była zadowolona! (piszę w czasie przeszłym ponieważ już zużyłam całe opakowanie). Chętnie do niego powrócę za jakiś czas, teraz poszukam kremu przeciwzmarszczkowego
(265 zł/15 ml).




Eisenberg, Kojący krem odbudowujący oraz Łagodzące serum rewitalizujące.

Nie sądziłam, że ten duet stanie się tak szybko moim ulubieńcem.
Delikatny krem, który nawilża, chroni, szybko

łagodzi i zmniejsza zaczerwienienia oraz ujednolica cerę. Naprawia

uszkodzenia spowodowane agresją czynników zewnętrznych dzięki zawartości

wyciągu z komórek macierzystych liści maliny, który chroni DNA skóry, ma

właściwości antyoksydacyjne i przeciwzapalne. Formuła Trio-Moléculaire®

zapewnia działanie przeciwstarzeniowe i widocznie redukuje szorstkość skóry (469 zł/50 ml).

Bardzo szybko się wchłania, nawet po uprzedniej aplikacji serum – co ważne, obydwa produkty są tak delikatne, że można jest stosować również pod oczy!

Łagodzące serum rewitalizujące jest bardzo delikatne, a dzięki swojej

innowacyjnej formule błyskawicznie koi skórę podrażnioną, nawilża oraz

zapewnia działanie antyoksydacyjne i przeciwzapalne. Zawiera wyciąg z

komórek macierzystych liści maliny chroniący DNA skóry, wyciąg z

kadzidłowca o właściwościach łagodzących i zapobiegających

zaczerwienieniom oraz odbudowujący i nawilżający olej sezamowy. Serum

przynosi natychmiastowe uczucie ulgi, skóra jest nawilżona, a podrażnienia i

uszkodzenia wywołane czynnikami zewnętrznymi wyraźnie zniwelowane (469 zł/30 ml).




Giorgio Armani, Maestro Primer.


Maestro UV to wysoce zaawansowana technologicznie baza, która zabezpiecza skórę przed fotostarzeniem skóry oraz przedłuża trwałość makijażu. Wysoki filtr SPF 50 chroni skórę przed szkodliwym wpływem promieniowania UVB, a filtr PA++ ogranicza negatywny wpływ promieniowania UVA. Baza nie tylko wyrównuje powierzchnię skóry ale również absorbuje nadmiar sebum i zmniejsza widoczność drobnych niedoskonałości. Przedłuża trwałość makijażu, wchłania się dosłownie w kilka sekund – przyznam szczerze, że pierwszy raz spotykam się z tak genialną konsystencją wśród tego typu produktu. Nie wysusza, nie zapycha, przyjemnie pachnie – naprawdę warto sprawdzić (319 zł/30 ml).




Laura Mercier, Candleglow.


Podkład rozświetlający Candleglow odtwarza ciepły efekt światła świec na skórze o każdej porze dnia i nocy. Zawiera unikalne, odbijające światło pigmenty dla średniego efektu krycia niedoskonałości i świetlistego wykończenia makijażu.
Zapewnia skórze podwójną dawkę nawilżenia dzięki wysokiej zawartości wody i wyselekcjonowanej mieszance lekkich olejków.
Nasze pierwsze spotkania zakończyły się fiaskiem, moje zdanie o nim było bardzo surowe. Po jakimś czasie spróbowałam raz jeszcze i okazało się, że jest naprawdę fajny. Nie wiem czym skąd ta różnica, może przy pierwszych ocenach moja skóra była w gorszej kondycji, może potrzebowała czegoś zupełnie innego? Co najbardziej w nim lubię? Rozświetlenie! Jest idealne, wyważone, a skóra ubrana w Candleglow wygląda naprawdę pięknie.
(215 zł/30 ml)


Givenchy, Le Prisme Blush, n41 Lune Rosée.

Czterokolorowa kosteczka, dzięki której możesz nadać cerze pięknego, delikatnego rumieńca. Pomimo intensywności barw w opakowaniu jestem niemalże pewna iż róż nie jest w stanie zrobić krzywdy. Bardzo dobrze się blenduje i nie pozostawia plam, a wymieszane ze sobą odcienie sprawiają, że skóra odzyskuje świeżość. Po ten róż sięgam bardzo chętnie, a gdy mam ochotę na rozświetlenie dokładam do niego odrobinę rozświetlacza – efekt jest piękny! O różu pisałam już jakiś czas temu, jeśli masz ochotę bliżej go poznać zapraszam na recenzję Givenchy La Révélation Originelle. Makijaż SS 2016 (190 zł).







Chanel, Lévres Scintillantes.



Kolorystycznie nudno, prawda? Jasny róż z kropelką beżu i zupełnie przezroczysty to dwa ulubione produkty do ust po które sięgałam w czerwcu. Pasujące do wszystkiego, nawilżające, nie sklejające ust i zapewniające komfort wargom (120 zł/5,5ml).




Maestro, pędzel do cieni.


Uważam, że świetnie sprawdza się do aplikacji korektora pod oczy, dla mnie jeden z najlepszych. Na sesjach nie każdej dziewczynie mogę wklepać produkt palcami, w takich sytuacjach najchętniej sięgam właśnie po Maestro. Syntetyczny shadow L lub shadow M kosztuje niewiele i może być multifunkcyjny. Zestaw sześciu pędzli w którym znajdziemy zarówno wersję M jak i L kosztuje 170 zł.






Co trafiło na listę Twoich ulubieńców w czerwcu? Może znasz któryś z produktów przeze mnie pokazanych?