No, z wiekiem przekonuję się do kolorów, pisałam o tym niejednokrotnie – coś jest na rzeczy. Dzisiaj witam Cię jako landrynka, ultra słodka ma się rozumieć! Różowy kolor od dawna kojarzy mi się z nauczycielką chemii z liceum. Od stóp do głów była chodzącym różem oraz przez trzy lata moim koszmarem. Nienawidziła dziewczyn, w kręgu jej zainteresowania oraz piątek w dzienniku byli tylko chłopcy.
Jak się domyślasz, z chemii miałam  najgorzej. 
Na powiekach różowy pigment, który zmiksowałam z odrobiną czerni. Czarnym cieniem potraktowałam także linię wodną, a niech będzie trochę mroku! 
Usta i cera są w zasadzie naturalne, nie miałam ciśnienia, aby pozbyć się piegów. Ostatnio testuję gąbeczkę IOPE i tutaj również jej użyłam, jestem bardzo zadowolona (za kilka dni zrobię recenzję!)
Mam na sobie:
Twarz: IOPE, Cushion W21,  MAC Cosmetics, Mineralize Skinfinish, Lust.
 
Oczy:
 Urban Decay,  tusz do rzęs Perversion Black, MAC Cosmetics, pigment Fucshia, MAC Cosmetics cień do powiek Carbon Matte (również na linii wodnej)
Usta: Clarins, Instant Light Lip Comfort Oil (red berry).
Chciałabyś zostać Pinkie Pie? 🙂


