Agata
Manosa

Lata 90: kosmetyki, gazety i waniliowe dezodoranty

2020-07-08 - Agata Herbut

Wspaniałe lata 90! Nasze mamy pachniały podobnie, prawie każda z nastolatek była posiadaczką brwi o grubości nici dentystycznej, chłopaki nosili spodnie lenary,  a wszyscy podrygiwali do Gangsta’s Paradise, Coolio (ok, niektórzy też do Coco Jumbo). Oglądaliśmy Beverly Hills 90210, Dzień za dniem oraz Domek na prerii podczas niedzielnego obiadu. Był też Bill Cosby Show,  o którym powinno się zapomnieć. A Bravo Girl z cotygodniowym fotostory? Cholera, jakie to było emocjonujące!

Zatrzymam się w tym miejscu, chwilę później telekomunikacja polska udostępniła neostradę (pamiętam, że założenie tyle lat temu kosztowało tysiąc złotych!), a przecież chciałam przypomnieć Wam czasy sprzed internetu!
Najważniejsze były perfumy, a raczej bijące rekordy popularności w tamtych czasach dezodoranty. W szczególności te arcysłodkie jak na przykład Impuls Spice Girls albo Impulse waniliowy – to było coś, czego się nie zapomina! Jakby okleić się warstwą różowych pianek do jedzenia albo pływać w landrynkach. Doskonale pamiętam wszystkie zapachy marki Avon, a zamawianie kosmetyków z katalogów było tak ważnym wydarzeniem, że z ekscytacji nie mogłam zasnąć. Oczywiście, że byłam konsultantką Avon i to mając 12, może 13 lat. Nic nie zarabiałam bo wszystkim dawałam rabaty, ale dla mnie najważniejsze były kosmetyki i możliwość ich zamówienia. Drapieżne Prowl, lekkie Inscadessence, lepkie Far Away, Perceive, letnie Sunny Skies – miałam wszystkie i używałam bez zahamowań.
Makijaż był w zasadzie minimalistyczny. Moje brwi także. Jeśli napiszę, że miały grubość zapałki, nie przesadzę. Do tego niebieski cień do powiek. Czasami szłam także w perłę, również na ustach. Wyśmienite, ogromne palety Ruby Rose, wypełnione cieniami do powiek we wszystkich kolorach tęczy to było marzenie każdej dziewczyny. Oczywiście, że je spełniłam. Na rzęsy wędrowała zwykle odżywka Constance Carroll, która sprawiała, że rzęsy były nieco niedbale sklejone. Chyba ktoś tu wyprzedzał trendy, co?  
Moja skóra w tamtym czasie to temat rzeka. Pielęgnacja była przypadkowa, ale na maksa podobał mi się owocowy zapach kremów Hydrafresh. Bardziej nawet tego zielonego do mieszanej skóry, której nie miałam, ale jakie to wtedy miało znaczenie! Podkład musiał być kryjący, a że dostępna wówczas marka Ruby Rose produkowała coś na kształt Double Wear x tysiąc bardziej  to wyobraźcie sobie proszę jak wyglądałam. Haha, jak wyglądały także moje koleżanki bo przecież używałyśmy go wszystkie! Na koniec kilka gramów pudru Yardley, błyszczyk do ust z kulką od Constance Carroll i klasa sama w sobie. Pytasz o brwi? Jakie brwi! Przecież miałam je idealnie wyskubane! Usta, jak już wspomniałam szły zazwyczaj w lekką perłę lub spływał z nich błyszczyk (efekt lustra, girls!). To i tak lepiej niż moja siostra, która preferowała brąz. Kilka lat później uznałam, że moim signature look będzie czarna  kredka na linii wodnej oraz pod nią. Uwielbiałam, gdy stawała się nieco rozmyta, nieregularna. Nie pamiętam nazwy marki, ale kupowałam ją za jakieś dwa złote – krótkie, żółte. Tutaj zahaczam już o buntownicze czasy, gdy chodziłam w glanach i ciągnących się za mną swetrach. Wiem, że jesteś ciekawa – brwi nadal miałam takie same. 
Nie mogłabym zapomnieć o Bravo, Bravo Girl, Popcornie oraz Dziewczynie. Rodzice nie pozwalali nam ich czytać więc kupowałyśmy po kryjomu, a później razem z siostrą oddawałyśmy lub wyrzucałyśmy. Pamiętam, że szybko zaprzestałyśmy radości czytania bo zbuntowane dziewczyny nie czytały czegoś takiego, phi. 

Pora na Ciebie, zdradź swoje perełki kosmetyczne z lat 90 i tajemnicę Twojego ówczesnego wyglądu!