Ten post najpierw wrzuciłam na Instagram. Nie chciałam zostawić go tylko w tamtej przestrzeni, jest zbyt ważny, aby został w głowie tylko na chwilę. Przeczytałam komentarze pod nim, te od skrzywdzonych kobiet i te obrzydliwe, obrażające nas od młodych mężczyzn. Na te drugie reagowałam na dwa sposoby: śmiech z poziomu ich inteligencji oraz przerażenie. Bo przecież moje córki będą spotykać na swojej drodze mężczyzn traktujących je jak dobre suczki czy tej to bym nie wyruchał.
Największym zarzutem pod postem (tylko ze strony mężczyzn) było “no najlepiej to wrzucić wszystkich facetów do jednego worka”. Myślę, że żadna kobieta tego nie robi, ale każda pamięta te pojedyncze sytuacje, które ją skrzywdziły, a które nie powinny nigdy się zdarzyć bez naszej zgody.
Myślimy: nie jest tak źle, młodzież przecież ma teraz większy dostęp do wiedzy niż kiedykolwiek, a pózniej czytasz takie komentarze. Pod postem, który mówi o bólu i strachu, który odczuwa niemalże każda kobieta. Idąc wieczorem przez park (mało znam takich odważnych), wracając z imprezy, zastanawiając się czy powinnam się ubrać w krótką sukienką bo przecież mogłaby być zbyt odważna, a jeśli się coś stanie to przecież sama sobie była winna bo po co się tak ubrała. Problem w tym, że to nie wina sukienki. Bo nawet idąc nago ulicą NIKT NIE MA PRAWA MNIE DOTKNĄĆ. Klepanie po pośladkach, wzrok na naszych ciałach, łapanie za piersi, gwizdanie na ulicy, wszystkie te komentarze: niezła dupa, fajne cycki, brałbym. To nie są komplementy, to przejaw traktowania nas przedmiotowo. Pora to zrozumieć.
Nadmierna panika, a jak się boisz to znajdź sobie faceta, który będzie Cię odprowadzał do domu. Ci wyżej problemu nie widzą, ich intelekt nie jest w stanie osiągnąć wyżyn w których kobieta ma ochotę wracać sama, robić coś sama, nie potrzebować ochrony bo nie jest bezbronnym płatkiem róży na wietrze. My nie chcemy ochrony, my chcemy robić to, na co mamy ochotę i nie obawiać się, że ktoś wyskoczy z bramy z penisem na wierzchu albo uzna, że ma prawo ocierać się w autobusie o nas, jednocześnie się masturbując. Co więcej, okazuje się, że większość kobiet, które walczą o swoje prawa według części przedstawicieli męskiej “inteligencji” w tym kraju to obleśne pasztety, których kijem by nie dotknął. Bo my o nich marzymy, co dziewczyny?
Kobiety też pisały o swoich doświadczeniach, niektóre uznały nawet, że należy współczuć mężczyznom bo jak czytają takie posty to może być im smutno. Nie kobietom, które w swoim życiu doświadczyły, doświadczają i doświadczą np. ataków ekshibicjonistów-pedofilii, którzy niby nie groźni i przecież tylko pokazują penisa czy strachu wracając nocnym autobusem po pracy, imprezie. I ja wiem, że mężczyźni też padają ofiarami przestępstw, ale ja piszę o kobietach bo jestem kobietą i na własnej skórze przeżyłam wszystko o czym piszę. Moje przyjaciółki, koleżanki, czytelniczki przeżyły gwałty, molestowania, były i są traktowane jak obiekty seksualne.
“A przepraszam coś tu będzie robione czy przyszłaś tak sobie popierdolić?” Wchodzę na jego konto, zdjęcia z uśmiechniętą dziewczyną, a to Walentynki a to wypad do lasu. No i on myśli, że obawy milionów kobiet na świecie to pierdolenie. Może rozmawia o tym z wybranką swojego serca, może nawet razem się z tego śmieją, a dla niej bycie czyjąś dupą jest w porządku. A może ona nie wie, że może być inaczej. Wiele razy rozmawiałam z moim partnerem o takich epizodach, opowiadałam mu o sytuacjach, które spotykały i spotykają moje koleżanki czy mnie. Powiedział, że nie był świadomy skali tego zjawiska i że myślał, że to może spotyka co którąś kobietę, raz w życiu. Ja nie znam ani jednej, która nie byłaby uczestniczką takiego zdarzenia, a najgorsze jest to, że nas nikt nie pyta czy chcemy w tym brać udział.
Mój post na Instagramie powstał po morderstwie Sarah Everard w Londynie. Została zamordowana przez mężczyznę, wracając do domu po spotkaniu z przyjaciółką. Reakcją na te zdarzenia było napisanie posta i bolesne przypomnienie sobie o tych wszystkich zdarzeniach, które miały miejsce w moim życiu, a w których nie chciałam uczestniczyć. Przeżyłam wszystko, o czym pisałam wyżej, a po rozmowach z innymi kobietami wiem, że to nie my miałyśmy pecha. Szczęście miały kobiety, które w swoim życiu nie doświadczyły takich sytuacji. “Daj znać, jak dotrzesz do domu” to zdanie, którego używamy niemalże przy każdym samotnym powrocie do domu, podróży, wieczornych spacerach. Robimy to już automatycznie. Automatycznie przyjmujemy również to, że z racji bycia kobietą takie zdarzenia mogą mieć miejsce.