Kolekcja The Liquors w której znajdują się cztery kompozycje od pierwszego spotkania stała się moją ulubioną, w całości! Przepiękne, ciężkie flakony imitujące szklankę do whisky skrywają cztery skrajnie różne zapachy. Każdy z nich jest wyjątkowy dlatego bardzo chciałam opowiedzieć o nich więcej.
Kim jest Kilian Henessy? Urodził się w 1972 roku, jest spadkobiercą twórców luksusowych koniaków, wnukiem założyciela Grupy LVMH. Postanowił kontynuować rodzinną tradycję, stworzenie luksusowej marki było dla niego kultywowaniem działalności jego przodków. Postanowił łączyć tradycyjny sposób tworzenia perfum ze współczesnymi możliwościami, efekt końcowy jest zaskakujący i zawsze na wysokim poziomie.
Tak jak wspominałam na początku, kolekcja The Liquors to cztery kompozycje. Zacznę od mojej ukochanej: Apple Brandy on the Rocks. Kompozycja po raz pierwszy została stworzona w 2013 roku, we współpracy z Sidonie Lancesseur, z okazji otwarcia flagowego butiku Kilian Paris w Nowym Jorku. Dzisiejsza wersja, ta którą znamy i o której piszę jest wzbogacona o jabłkową brandy, aby uzyskać efekt zmrożonego likieru. Co więcej? Bergamotka (moja ukochana!), ananas, kardamon, mieszanka owoców, akordy już wspomnianej jabłkowej brandy (odtworzonej przy użyciu nut rumu, mchu, wanilii), a do tego baza z cedru i ambroksanu (jest naturalnie występującym terpenoidem i jednym z kluczowych składników odpowiedzialnych za zapach ambry). Uwielbiam je na sobie przez cały rok, sięgam po nie z ogromną radością. Lekko musujące, odrobinę alkoholowe, wyczuwalne jabłko, mieszanka owoców i “to coś”. “To coś”, co sprawia, że zapach staje się Twoją drugą skórą. Dokładnie tak mam w przypadku Apple Brandy on the Rocks.
Angels’ Share to z kolei historia o oriencie, cieple, wanilii. Piękny, drzewny zapach z waniliowym, koniakowym podszyciem. Leciutko ostro, delikatnie balsamicznie i niesłychanie aromatycznie. Ta słodycz przechodzi w drzewne i ciepło korzenne akcenty, jedwabiście gładko. Angels’ Share to przyjemna, waniliowa chmurka z wyczuwalną nutą koniaku. Jest jak kaszmirowy szal, ogrzewa, a jednocześnie jest przytulny i lekki. Z całej czwórki to właśnie one są najbardziej jesienno-zimowe, układają się pięknie na skórze i zdarzają się chwilę w których można wyczuć w nich odrobinę cynamonu. Albo wiem! Nieco podpalony cynamon z nutą koniaku i fascynująco suchą, drzewną bazą. Oto właśnie Angels’ Share.
Roses on Ice to kompozycja, która odtwarza smak ulubionego drinka żony Kiliana Hennessy`ego, ginu z lodem i odrobiną limonki. Zapach otwiera wodna nuta świeżego ogórka (i ja faktycznie go czuję)! w towarzystwie jagód jałowca. Ten duet tworzy uczucie chłodu, wręcz lekkiego zimna. Baza kompozycji oparta na nutach sandałowca i piżma nadaje głębi i delikatnego ciepła. Nutami głowy są ogórek, jagody jałowca i lima, w sercu róża, bazą piżmo i drzewo sandałowe. I szczerze, z całej czwórki to właśnie Roses on Ice jest najmniej mój, natomiast spodoba się fankom/fanom lżejszych, delikatniejszych kompozycji. Nie uznaję tego jako zarzut, każda/y z nas ma inny nos, ja kocham na sobie czuć, coś nieoczekiwanego, coś z hukiem, przyprawiającego o ciarki, a w Roses on Ice wszystko jest gładkie i płynne.
L’Heure Verte jest hymnem na cześć absyntu, legendarnego trunku. L’Heure Verte oznacza zieloną godzinę, francuski odpowiednik “happy hours”, tej wczesnej wieczornej pory, kiedy absynt podawany był w kieliszku na kostce cukru. Mieszany z wodą, alkohol zmieniał kolor na pastelowo zielony, co więcej ten odcień udało się odtworzyć z wykorzystaniem naturalnych esencji! Nuta głowy to absynt, cyprys, w sercu odnajdujemy liście fiołka, korzeń lukrecji, a w bazie paczulę i wanilię.
L’Heure Verte otwiera esencja absyntu, przechodząc natychmiast w obręby korzenia lukrecji, niestety nie wyczuwam fiołka, który pojawia się w spisie nut, co więcej wyczuwam odrobinę wanilii, której teoretycznie tam nie ma. Baza zbudowana jest z drzewnych tonów, a całość podkreśla wyjątkową, precyzyjnie dobraną ziemistość paczuli. Momentami jest słodko, nieco wręcz ulepnie, może gęsto, ale w dobry stylu. L’Heure Verte pięknie żyją na skórze!
Przez ostatnie kilka dni nosiłam Angels’ Share, po kilku godzinach od aplikacji zdrzemnęłam się. Byłam bardzo zaskoczona, gdy wyczułam je w nocy na poduszce, po takim czasie. Ciepłe, otulające, z piękną, orzeźwiającą nutą koniaku. Nie mam żadnych wątpliwości, jestem fanką The Liquors!